Pewnego dnia powiedziała sobie "nie, nie dzisiaj" i postanowiła wyjść "do normalnych ludzi" i spróbować być, choć ten jeden dzień jak normalna nastolatka. Czy jej się to udało? Już Wam opowiadam.
Peter po hucznej imprezie nie wrócił jeszcze do mieszkania. Zapewne znowu przedawkował i leży gdzieś na przystanku. Nasza bohaterka po całonocnym namyśle postanowiła skorzystać z okazji i choć na chwilę poczuć jak żyją normalni ludzie. Wykąpała się, wysuszyła swoje ciemne, długie włosy. Wyciągnęła z jakiegoś pudła swoją ciemnozieloną sukienkę, jedyną rzecz jaką udało jej się zachować z "tamtego życia", wyprasowała ją i ubrała. Rozczesała włosy, zrobiła delikatny makijaż i wyszła. Ruszyła szybkim krokiem. Chciała jak najszybciej oddalić się od aktualnego miejsca swojego zamieszkania
~~~
-Pique idioto, oddawaj mojego buta!!!-krzyczał Bartra, właśnie pozbawiony swojego obuwia przez dziecinnego Gerarda.
-Leo, łap!-odrzucił do siedzącego nieopodal Messiego.
-Dobra Marc masz, bo zaraz stracisz głos a my słuch od tego twojego krzyku.-powiedział najwyraźniej rozbawiony Leo.
-Lionelu Messi... Wiesz co to lojalność wobec przyjaciół?-spytał obrażony Pique.
-Hmm... Nie wiem Geri, wytłumacz mi.
-To znaczy, że miałeś mu nie oddawać buta!!
-A bo widzisz. Byłem lojalny wobec Marca, bo jakbyś był łaskaw zauważyć on też jest moim przyjacielem...
-Posłuchaj mnie Messi...
-Dobra panowie, koniec tej głupoty! Zmykać do domu! Widzimy się jutro na treningu. Tylko mi się nie spóźnić!-wtrącił się Enrique.
-Tak jest trenerze!
-Ej Marc noo przepraszam!!-biegł skruszony Gerard za Bartrą.
-Dobra stary, daj już spokój.-odpowiedział na to Marc.
-To co, idziemy na piwo? Zgarnę Leo i Neya i możemy iść.
-Nie mam czasu, sorki. Muszę wracać, bo mama przyjeżdża.
-Uuu, kontrola się szykuje czy biedny Marcuś sobie radzi w wielkiej Barcelonie.-obrońca znowu zaczął drwić z przyjaciela.
-Bardzo zabawne. No nic, lecę, nara stary, do jutra.
-Do jutra.-odpowiedział.
Marc rzeczywiście się śpieszył, bo mama się wścieka za każdym razem gdy się spóźnia.
-No kurde, co za złom!!-krzyknął, gdy samochód nie chciał zapalić. Autobus mu odjechał, a na taksówkę musiałby czekać. Postanowił pobiec, w końcu jest sportowcem, jakomś tam kondycje posiada. Pech chciał, że biegnąc zderzył się z jakąś dziewczyną, której nie zauważył. Była nią... nasza bohaterka.
-Nie widzisz jak idziesz? Snujesz się po chodniku jak jakaś zjawia!!!-wydarł się nieźle wkurzony.
-To chyba ty biegniesz jak szalony i nie widzisz ludzi!! Człowieku uspokój się!-odkrzyknęła.
Spojrzał na nią. Była piękna. Miała cudowne niebieskie oczy, kasztanowe, długie włosy. Była chuda a przy tym niska, taka drobniutka.
-Masz rację, przepraszam. To moja wina. Śpieszyłem się po prostu, bo auto mi się zepsuło a autobus uciekł.-rzekł spokojnie.
-W porządku, przeprosiny przyjęte.-odpowiedziała. Zaskoczyła ją ta cała sytuacja. Nie sądziła, że tak będzie wyglądał jej "dzień wolności" jak sama go nazwała.
-Chodź, pomogę ci wstać.-zaoderował chłopak.
-Ałaa. Nie mogę.
-Coś cię boli?-zapytał zmartwiony.
-Tak.
Nagle zadzwonił jego telefon.
-Przepraszam na chwilę, to ważne-odebrał telefon.
Dziewczyna przyjrzała mu się. Teraz dopiero zauważyła, że był nieziemsko przystojny, idealnie zbudowany. Miał piękny uśmiech i oczy.
Tymczasem Bartra rozmawiał przez telefon-Jak to nie przyjedziesz?!...Mamo? ...Czyli praca ważniejsza?... Nie tlumacz się, pa!-rozłączył się.
-Coś się stało?-zapytała zmartwiona dziewczyna.
-Nie, po prostu dla mojej mamy ważniejsza jest praca ode mnie...-nie wiedział właściwie dlaczego zwierza się obcej dziewczynie.-Ale ja bym chciał wiedzieć co tobie się stało? Chyba skręciłaś kostkę... Jedziesz ze mną-zadecydował.
-Ale gdzie?! Ja cie praktycznie nie znam!-sprzeciwiała się.
-Nie zostawię cię samej, a zwłaszcza, że to ja jestem wszystkiemu winien. Jestem Marc, teraz mnie znasz.
-Magda.
-No to gdzie mam cie zawieźć? Gdzie mieszkasz?-zapytał.
-Aktualnie nigdzie...-wymsknęło jej się. Nie chciała wracać do Petera.
-Jak to?-był zaskoczony.-Ty nie jesteś Hiszpanką, prawda?
-Prawda. Marc ja nie chcę robić ci problemu swoim beznadziejnym życiem. Pójdę już.
-Zaczekaj, pojedziemy do mnie. I nie uznaję odmowy. Ja cie tak załatwiłem i chcę ci pomóc.-czuł, że nie może zostawić tej dziewczyny. Spodobała mu się. Była inna od tych innych lasek, które spotykał w swoim życiu. Inna, ale ciekawsza i bardzo intrygująca. Nie wiedział kim jest, jaka jest jej przeszłość, ale poczuł, że musi się nią zaopiekować.
-No dobrze, skoro tak nalegasz, ale tylko na chwilę.
Pojechali. Tymczasem Peter wrócił do mieszkania i nigdzie nie mógł znaleźć swojej dziewczyny...
________________________________
Witam!
To moje pierwsze opowiadanie o kimś innym niż Leo Messi. Na dodatek pisane w 3 osobie a nie, jak dotychczas w 1, wiec dlatego proszę o wyrozumiałość (dlaczego jest taki beznadziejny). Pisałam ten rozdział przez 2 tygodnie, bo co chwile nie miałam pomysłu co dalej, ale dzisiaj zasiadłam ostatecznie i napisałam cały do końca. No nic, do nastepnego!!!