środa, 22 lipca 2015

Cinco

Tymczasem Peter wyszedł i ruszył w stronę domu Bartry. Oni siedzieli sobie przy stole niczego nieświadomi. Narkoman miał przy sobie drewnianą pałkę i plan w głowie. Był już przy swoim celu. Postanowił zadzwonić do drzwi.
-Pójdę otworzyć.-oświadczył Bartra.
-Marc, a jeśli to on?-zatrzymała go Magdalena.
-Nie ma takiej możliwości, aby nas znalazł. Jakby miał niby to zrobić?-uspokajał.
-Bartra nie bądź taki pewny, tacy ludzie są nieprzewidywalni.-szepnął przyjacielowi do ucha Pique.
-Ja otworzę, tak będzie najlepiej.-dziewczyna ruszyła w stronę drzwi.
-Magda, nie!-chłopacy chcieli ją zatrzymać, jednak nie zdążyli. Otworzyła. Zbladła ze strachu. Stała nieruchomo przez kilka sekund aż oprzytomiała. Próbowała nie pokazywać, że się boi.
-Co ty tutaj robisz? Jak mnie znalazłeś?-zapytała poważnym tonem.
-Mam swoje wtyki słonko, no już, zbieraj się wracamy do domu!-szarpnął ją za rękę tak mocno, że aż pisnęła z bólu.
-Zostaw ją!-pojawił się Bartra.
Peter roześmiał się.-Ty słaby piłkarzyku mi grozisz? Lepiej uważaj, bo zaraz stracisz te swoje białe ząbki.
-Żebyś się nie doigrał!-przyłożył mu.-Magda uciekaj, a ja dzwonię po policję!
-Po policję?! Ja Ci dam policję!-wyciągnął swoją pałkę i uderzył w głowę obrońcy. Ten padł na podłogę nieprzytomny.
-Marc! Jezus Maria, słyszysz mnie?!-Szymańska szarpała nieprzytomnego, próbując go obudzić.
Tymczasem Gerard zaczaił się z tyłu i uderzył Petera patelnią. Ten upadł. Pique zadzwonił na policję. Plan psychopaty nie wyszedł. Nie spodziewał się, że w domu, oprócz Magdy i Marca, bedzie ktoś jeszcze. 
-I co z nim?-zapytał dziewczynę.
-Cały czas jest nieprzytomny.-odpowiedziała-Już zadzwoniłam po katetkę, lada chwila powinni być. 
Była cała roztrzęsiona. Łzy litrami splywaly z jej oczu. Gerard próbował ją uspokoić, jednak to nic nie pomagało. Chwilę później karetka i policja już były. Pogotowie zabrało nadal nieprzytomnego Marca, a policja Petera, który oprzytomiał. Pique złożył zeznania, zadzwonił do Leo i zabrał dziewczynę do szpitala, bo ta natychmiast chciała być przy Bartrze. Byli już na miejscu. Szybko wbiegła do środka, mijając wszystkich wokoło. Zatrzymała ją dopiero pielęgniarka.
-Przepraszam, ale co pani tu robi?-zapytała.
-Ja... Szukam kogoś. Niedawno tu przywieziono mężczyznę. Młody piłkarz, Marc Bartra.-tłumaczyła.
-Rzeczywiście. A kim pani dla niego jest?
-Żoną.-skłamała.
-Proszę za mną. Lekarz prosił, aby ktoś z rodziny pacjenta wstąpił do jego gabinetu. 
Zaprowadziła naszą bohaterkę do gabinetu lekarza.
-Proszę usiąść.-wskazał ręką miejsce na krześle.
-Panie doktorze, co z nim?-zapytała.
-Pan Bartra dostał drewnianą pałką z bardzo dużą siłą i nie będę ukrywał, nie jest zbyt dobrze. Jest on w śpiączce i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle się wybudzi.
-Co?! To jakieś żarty.
-Przykro mi, ale trzeba mieć nadzieję, że się obudzi. 
-Przepraszam...-wybiegła z gabinetu i biegła przed siebie, nie patrząc na nikogo. Zatrzymał ją dopiero Leo, który przyjechał, aby zastąpić Gerarda, który musiał jechać na policję. 
-Młoda, co jest?-zapytał, widząc, że płacze.
-On jest w śpiączce i prawdopodobnie się z niej nie wybudzi.-rzuciła się Argentyńczykowi na ramię i wybuchnęła płaczem. 
Leo zatkało. Nie wiedział czy to prawda, czy to mu się śni. Przytulił mocniej dziewczynę. On rownież uronił kilka łez. 
-To wszystko moja wina.-rzekła Magda.
-Nawet tak nie mów. Ty nie miałaś na to wpływu. To ten psychol. 
-Gdybym mu nie weszła ze swoimi butami w jego życie nic by się nie stało.
-Przestań. Marc dzięki Tobie wydoroślał, przestał być niepoważnym, nierozgarnietym chłopcem, dla którego liczy sie dobra impreza i dobry trunek. No i się w Tobie zakochał.-przyznał.
-On się we mnie...?
-Tak. 
-Ale to i tak nie ma teraz znaczenia.-opuściła głowę.
-Magda, nie możemy się poddawać, on się wybudzi. Musisz być przy nim i go wspierać.
-Masz rację Leo, dziękuję. 
-Przepraszam, ale czy chce pani wejść do męża?-przerwała pielęgniarka.
-Tak.-odpowiedziała.
-Męża?-zapytał zdziwiony Messi.
-Inaczej by mnie nie wpuścili. Idę.
-Leć.
Magda weszła do sali. Bartra leżał poprzypinany do różnych aparatur. Znowu zaczęła płakać. 
-Marc, błagam, nie zostawiaj mnie. Nie możesz. Bez Ciebie nie dam rady. Jesteś bohaterem, moim bohaterem. Wiesz? Leo mi mówił, że się we mnie zakochałeś. To prawda? Jeśli tak, to dlaczego mi o tym nie powiedziałeś... Ja też Cię kocham, bardzo Cię kocham. Już od kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłam, wtedy na ulicy to już wiedziałam, że nie jesteś przypadkowym chłopakiem, który we mnie uderzył. Słyszysz mnie? Kocham Cię!-cmoknęła go delikatnie w usta. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, jednak Magda tego nie zauważyła...
________________________________
Kochani!
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale nie miałam czasu, weny i internetu, wiec nie miałam jak dodac rozdział. Następny postaram sie napisać jak najwcześniej.
Miłego dnia!
A i sorki za beznadziejny rozdział!